niedziela, 13 października 2019

Pieśni o arce, czyli Noeliada


Pieśń pierwsza
Miał zgryzot niemiara
Patriarcha Noe, ojciec trzech synów

- Zbuduj arkę wielką - rzekł mu Pan
- Po parze zwierząt każdego gatunku
do niej zabierz, ziarno wszelkiej roślinności
Potem sam wsiądziesz, i twoja żona, i twoi synowie
i żony synów twoich
Ja zaś potop ześlę niebawem

Pieśń druga
Był Noe posłuszny, więc zabrał się do dzieła
- Panie mój, ale drzewa mi nie wystarcza
- Poślij synów swoich w dalekie kraje
- Niech kupią, niech ukradną, niech nawiozą.
- Kraść mają, synowie moi?
- Tu cel jest tak święty, że zezwalam
Trwało to latami, ku zmartwieniu Noego
I szyderstwom sąsiadów.
Wreszcie stanęła arka według danych od Pana planów

 
Pieśń trzecia
Miał zgryzot niemiara
Patriarcha Noe, ojciec trzech synów
- Panie, zwierzęta żadną miarą się nie mieszczą
- Za dużo ich jest
- Jakże to? - zdziwił się Pan w swej wszechmocy
- Nie da się ich upchnąć?
- Nie mogę, nie potrafię, Panie mój!
Zapadła cisza głucha i już nie było głosu z nieba
Przez lat kilka



Pieśń czwarta
Czekał wierny Noe patriarcha rodu
Arka zaś zaczęła nieco niszczeć
Wreszcie odezwał się znów Pan do niego
- Weź tyle par zwierząt, ile zdołasz
Resztę załatwimy poprzez ewolucję
- Cóż to takiego mój Panie?
- Nie na Twój rozum to człecze, prochu marny
Wiedz tyle Noe, że Jam jest Pan Twój Bóg Wszechmogący
Z tych oto zwierząt co ocaleją wyprowadzę nowe gatunki

Pieśń piąta
Nie kończyły się zgryzoty ojca Noego
Załadunek nie szedł zbyt sprawnie
Koza zjadła sporo nasion, a tygrys kozę
Kot gonił szczura, a koń zadeptał żuka
Żony synów pokłóciły się o miejsce
Wnuki rozrabiały, a synowie zaczęli szemrać
Wreszcie wszyscy znaleźli się w arce
Wtedy Pan w swej mądrości uznał
że nie ma na co czekać i otworzył wodne podwoje


Pieśń szósta
Wody potopu zalały ziemię aż po szczyty gór
Tylko nielicznym udało się uratować
Zaś rodzina Noego była bezpieczna
Choć trochę ściśnięta i poddana niewygodom
Nie nadążała wyrzucać zwierzęcych ekskrementów
Bowiem przerażone bestie wypróżniały się na potęgę
Deszcz padał dni czterdzieści
Potem zaświeciło słońce, ale wody ciągle było dużo

Pieśń siódma
Wreszcie spadł poziom wód
Noe wysyłał ptaki na zwiady
Te wracały coraz później, aż wcale nie wróciły
Arka jeszcze czas jakiś dryfowała
Wreszcie osiadła na szczycie Ararat
Wytoczyli się zmaltretowani jej załoganci
Zaś zwierz wszelki ruszył w dół tratując się wzajemnie
Spadając na łeb na szyję ze skał stromych


Pieśń ósma
Gdy się już wszystko uspokoiło
Rzekł Pan do Noego
- Nie frasuj się sługo, choć na jednego
Zasiedli Pan i Noe przy kubkach wina
Kilku aniołów mając do towarzystwa
Pili bez umiaru, a Pan wychwalał
Swój pomysł z ewolucją
Wreszcie noga za nogą
Chwiejąc się mocno
Wracał Noe do domu i rozmyślał
- Nic nie wiem o tej ewolucji
Niech jeszcze Pan wymyśli ekologię
To będę musiał wywozić szlam po potopie
Sprzątać kości dinozaurów, które dla zmylenia porozrzucał
Szedł tak zmartwiony i nie przewidział
Hańby jaką zgotuje mu syn jego Cham
Lecz to już nie należy do tej opowieści...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz