Ognisko
powoli dogasało. Uczestnicy tej długiej konwersacji powoli
przysypiali. Nie wiedzieli, że na zewnątrz niebo rozjaśnia powoli
wschodzące słońce. Weronka zasnęła skulona tuż przy ogniu.
Pelagiusz chrapał w swoim kącie, do którego się w pewnym momencie
wycofał. Jedynie niedźwiedź jeszcze ostatkiem sił próbował
wylizywać swój kubek, ale i jego w końcu opuściły siły. Oparł
pysk na łapach, zamruczał i zasnął. Mężczyzna w czerni
popatrzył na nich swymi oczami bez wyrazu. Na chwilę zatrzymał
wzrok na pielgrzymie.
-
Naiwny człowieku. Gdybym faktycznie potrzebował ludzkich dusz, to
mógłbym za twoją dać ci więcej niż twój Bóg, choć nigdy byś
mi w to nie uwierzył. Daremnie się trudzisz, choć pewnie uważasz,
że to szlachetne. - wstał i ruszył w kierunku wyjścia. Uważał,
że zrobił co do niego należało. Wkrótce równowaga powinna
zostać przywrócona.
Do
spotkania doszło na małej polanie. Prócz Eleonory i Izabeli było
tam kilka innych czarownic. Wiedziały, czuły to mocno, że wkrótce
nadejdzie. Tak się też stało. Wysoka blondynka w dziwnej krótkiej
sukience szła spokojnie ku nim. Na jej ustach gościł uśmiech,
jednak w tym uśmiechu nie było radości. Raczej złośliwe
szyderstwo. Stanęła przed nimi i spojrzała na Eleonorę.
-
Naprawdę mnie nie poznajesz? - usta kobiety wykrzywiły się w
nieprzyjemnym grymasie. Nagle jej ładna twarz zmieniła się w coś
zupełnie przeciwnego. Trwało to tylko chwilę, ale zrobiło na
patrzących straszne wrażenie.
-
Porzuciłaś mnie i zapomniałaś? - prychnęła - Popatrzcie na tę
kobietę bez skazy. Wzór cnót macierzyńskich...
-
Marlena...? - głos Eleonory załamał się. Stała niepewnie i
patrzyła na dziewczynę. Czuła jakby ktoś młotem uderzył ja w
głowę - Przecież ty spłonęłaś!
Cały
dom stał już w płomieniach. Ściany niebezpiecznie trzeszczały,
co oznaczało, że niebawem runą. Pokój wypełnił się dymem i
dziewczynka o blond włosach i niebieskich oczach oddychała z coraz
większym trudem. Z jej oczu płynęły łzy i rozpaczliwie starała
się zaczerpnąć każdy kolejny haust powietrza. Gdzie była jej
mama? Teraz, gdy najbardziej jej potrzebowała. Gdy potrzebowała
ratunku!
Wszędzie
otaczał ją ogień. Nie potrafiła się ruszyć ze strachu. Zresztą
nie było gdzie iść czy biec. Od drzwi oddzielała ją ściana
ognia, a okna były zbyt wysoko, by udało jej się przez nie
wydostać. Zresztą i przy nich szalały już płomienie. Panika w
jej sercu narastała. Nie do końca wiedziała czym jest śmierć,
ale na pewno nie chciała umierać. Bała się bólu. Nagle je
zauważyła. Dziwne postacie pojawiły się pośród płomieni. Ogień
nie robił im krzywdy. Wydawało się wręcz, że same płoną jakimś
wewnętrznym blaskiem. Ich dziwne lekko parzące ręce chwyciły ją
i bezpiecznie przeniosły przez płomienie. Już na zewnątrz
zauważyła straszne płonące czerwienią oczy. Trzy tajemnicze i
przerażające kobiety patrzyły na nią z ciekawością. Nie
wiedziała, czy powinna im dziękować, czy raczej teraz ich się
bać.
-
Zabierzemy ją! - zdecydowała jedna - To będzie najlepsza zemsta,
gdy my ją wychowamy...
-
Byłam pewna, że wtedy spłonęłaś. Nie został żaden ślad. Na
początku nawet próbowałam cię szukać. Potem długo nie mogłam
się pozbierać...
-
Twój czarny przyjaciel nic ci nie powiedział? - spytała ironicznie
Marlena.
-
Nie, bo wtedy go jeszcze nie znałam. Potem nie pytałam...
-
Potem nie pytałaś! - głos dziewczyny ociekał sarkazmem - Widzisz
ile byłam dla ciebie warta. Jak bardzo ważna, skoro nigdy nie
zapytałaś...
-
Byłam pewna, że nie żyjesz. Wiele lat walczyłam z furiami.
Większość wytępiłam. Nie widziałam, że moje dziecko za to
zapłaci...
-
Nie jestem twoim dzieckiem?! - przerwała gwałtownie - Już nie!
Jestem ich dzieckiem. Wiesz czym było wychowywanie przez furie? To
był tylko początek - zaśmiała się głucho - Potem poznałam
jeszcze wiele innych rzeczy. Pewnie uznałabyś je za straszne, za
okropne... Pewnie takie były. Większości z nich nie jesteś w
stanie sobie wyobrazić ani nawet nazwać. Teraz zobaczysz efekty
tego co przeżyłam.
-
Chcesz się mścić na mnie? - w głosie Eleonory zabrzmiało
niedowierzanie - To zabij mnie, jeśli to ma jakoś pomóc. Tylko nie
mścij się na całym kraju.
-
Tak? Bo co? Kto mnie powstrzyma? Nie chodzi tylko o zemstę. Nic nie
rozumiesz...
-
To o co?
-
O przekroczenie granic, o staniu się potęgą, o staniu się boginią
jak starożytne...
-
Przestań! - krzyknęła wstrząśnięta Eleonora. Dopiero teraz
wszystko zrozumiała. Inne czarownice nie wiedziały o co chodzi.
Wiedza o tym, jak zagarnąć wielką potęgę i stać się boginią
została zagrzebana w pomroce dziejów. Burzyła wszelki porządek i
była bardzo niebezpieczna. Dlatego wiedziały o tym tylko
najstarsze, a nawet one nie wiedziały wszystkiego i nie wiedziały
jak osiągnąć ten stan. Eleonora też nie widziała i nigdy nie
chciała się dowiadywać. Jako jedna z nielicznych osiągnęła
nieprzeciętną długowieczność, ale były rzeczy, po które nigdy
nie chciała sięgać. Kosztowały zbyt dużo.
-
Zrobię to, bo mogę! - powiedziała z dumą Marlena lekko wydymając
usta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz