Tej
nocy
miód lał się strumieniem regulowanym tylko zręczną łapą
niedźwiedzia. Weronika spoglądała na trzy postacie siedzące przy
ognisku. Pelagiusz już dawno zamilkł. Nie wiadomo, czy uznał się
za pokonanego w niedokończonej dyskusji, czy może wręcz przeciwnie
- uznał, że jego argumenty były na tyle trafne, że nic dodawać
nie musi. Najbardziej niepokojąca była trzecia postać. Mężczyzna
w czerni ciągle jej coś przypominał. Niepokoił ją i wyczuwała w
nim coś co nie było może zagrożeniem, ale też nie gwarantowało
bezpieczeństwa. Budził bardzo skrajne emocje.
Nagle
sobie przypomniała! Było to jak błysk pioruna na bezchmurnym
niebie. Kątem oka, tuż przed bitwą na Burzowych Wzgórzach...
(Swoją drogą - ta nazwa pojawiła się dopiero po bitwie, bo dobrze
brzmiała. Wcześniej nikt jakoś nie nazywał tych wzgórków zbyt
górnolotnie.) Wtedy mignęła jej na jednym z odległych pagórków
postać w czerni. To był on? Tak! To na pewno był on! Ktoś, kto
jakimś dziwnym sposobem pomnożył jej moc i możliwości. Choć nie
miała na to żadnych dowodów, teraz już była pewna.
-
To ty - powiedziała bez tłumaczenia, jakby to wszystko wyjaśniało.
Tamten tylko skinął głową.
-
Więc to przez ciebie?
-
Ciągle myślisz o sobie jak o niewinnym dziewczątku? - odpowiedział
spokojnie - Biednej sierotce? Już dawno taka nie jesteś, a może
tak naprawdę nigdy nie byłaś. Nie jesteś niewiniątkiem, które
zbłądziło i teraz nie wie co z tym błędem zrobić.
-
A coś z tego wynika?
-
Tak. Zamiast rozczulać się nad sobą... Zamiast bać się
odpowiedzialności i pragnąć czystych rączek, rób to co do ciebie
należy. Gdyby cię tam nie było, tak naprawdę doszłoby do jeszcze
większej masakry. Masakry ludzi, których znasz i którymi masz się
opiekować.
-
Takie to proste?
-
Jesteś wiedźmą bojową o wielkiej mocy. Masz dbać o spokój.
Poskramiać tych, którzy zagrażają ludziom.
-
Nie do końca rozumiem, dlaczego akurat ty mi to mówisz. Kim
właściwie jesteś? Po co jakoś tam po swojemu interweniowałeś?
Jaki masz w tym interes?
-
Jestem zasadą. Jestem równowagą.
-
Phi - prychnęła Weronika - Tak po prostu? Nie masz imienia ani nic?
-
Po co? Ludzie już różnie mnie nazywali. Czasem po to, by zwalić
na mnie swoje błędy. Czasem, by się wzajemnie straszyć. Nic
dobrego z tego nigdy nie wynikało.
Niedźwiedź
tylko głośno mlasnął nie przerywając konsumpcji miodu pitnego.
Weronika uznała, że w tej dyskusji chyba nie może na niego liczyć.
Natomiast Pelagiusz siedział od dłuższej chwili z otwartymi ustami
i z niedowierzaniem w oczach przysłuchiwał się rozmowie.
-
Do czego właściwie próbujesz mnie przekonać? Mam wrócić do
świata i spuszczać ogień z nieba, gdy zajdzie tego konieczność?
-
Poniekąd - przytaknął tamten - Zwykle wystarczy sama twoja
obecność i ryzyko, że to zrobisz, by uspokoić co bardziej
narwanych. Taka jest twoja rola. Pogódź się z nią.
-
Już to słyszałam.
-
Uhm... - mrukną miś i mlasnął.
-
Czyli co? Dla ratowania świata trzeba przestać być człowiekiem
wrażliwym? Należy stać się zimnym i wyrachowanym? Olać te tak
zwane straty uboczne w postaci tysięcy ludzkich istnień?
-
Zaczynasz rozumieć - powiedział mężczyzna w czerni - Jednak nie
musisz popadać w skrajności. To zawsze była wasza ludzka słabość.
Nadwrażliwość a po drugiej stronie skrajne okrucieństwo. To nie
tak. Czasami trzeba zabić tysiące, a czasami pochylić się nad
kimś drobnym i słabym. Im będziesz lepsza w tym co masz robić,
tym te jak to nazwałaś "straty uboczne" będą mniejsze.
W
tym momencie Pelagiusz uznał, że to wszystko go przerasta i musi
się porządnie napić. Gdy wyciągnął rękę niedźwiedź usłużnie
podał mu spory kubek napełniony po brzegi. Najpierw zapiekło w
przełyku, potem zrobiło się ciepło w żołądku, a po chwili
jakby się przejaśniło w głowie.
-
Twój błąd polega na tym - kontynuował mężczyzna w czerni - że
nazbyt koncentrujesz się na celu i rozważasz, czy cel uświęca
środki. To takie ludzkie i takie niewłaściwe. Jeśli przestaniesz
koncentrować się na celu, a skupisz się na samym procesie to
dylemat zniknie. Zrozumiesz też o co naprawdę chodzi, a
przynajmniej część z tego. Wszakże ciągle jesteś człowiekiem,
więc nie dasz rady pojąć całej istoty rzeczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz