Maciej
przecierał oczy z niedowierzaniem.
Ze złością walnął pięścią w poduszkę. Znowu go budzą
bez ważnego powodu.
-
Kto prosi o posłuchanie? Jacy kapłani?
-
Tacy dość dziwni, Wasza Wysokość - odpowiedział niepewnie sługa.
-
Nie są to tacy z naszego kościoła, jacyś inni - dopowiedział,
gdy usłyszał głuche warknięcie wściekłego króla.
-
Wywal ich na śnieg! - stwierdził monarcha
-
Mówią, że mają ważną sprawę. Mówią, że Wasza Wysokość
będzie bardzo zadowolony jeśli ich wysłucha.
-
Taaak? - wymruczał król. Nie chciało mu się ruszać z łóżka,
ale powoli narastała w nim ciekawość. Inni kapłani? Miał już
dość tych chrześcijańskich klechów, którzy ciągle napominali i
chrzanili coś o moralnym życiu i o obowiązkach. Bredzili o
obowiązkach władcy i trosce o poddanych, choć sami nieźle z nich
zdzierali. Ci nowi nie powinni być gorsi, a może uda się nimi
zamienić tych obecnych?
-
No dobrze. Zaprowadź ich do sali posłuchań. Za chwilę tam
przyjdę.
Mała
chatka wydawała się bardzo przytulna, szczególnie w porównaniu do
mroźnej aury na zewnątrz. Ogień wesoło trzaskał w piecu. W
półmroku siedziały dwie kobiety. Czuły jak ich ciała powoli się
rozgrzewają. Niewątpliwie pomagała w tym też mocno ziołowa
nalewka na winie. Eleonora popatrzyła na swoją byłą podopieczną:
-
Jak widzę nic się nie zmieniłaś. Przynajmniej jeśli chodzi o
wygląd.
-
Ty też nie - Izabella uśmiechnęła się lekko - Natomiast jeśli
chodzi ci o to, czy nadal jestem złośliwą małą wiedźmą, która
niespecjalnie przejmuje się tym co mówią i myślą stare
czarownice, to też nic się nie zmieniło - w tym momencie
spoważniała - Jednak wiesz, że zawsze ceniłam twoje zdanie i
rady. Ty jesteś inna. Masz więcej wiedzy i mocy niż one wszystkie
razem będą mieć kiedykolwiek. Tylko zarozumiałości im nie brak.
-
Tobie też nie - teraz to Eleonora się uśmiechnęła
-
Może za długo obracałam się w złym towarzystwie.
-
Może - Eleonora machnęła ręką - Jednak nie przybyłam po to, by
zapewnić ci lepsze towarzystwo. Ani też... - spojrzała wymownie na
młodszą kobietę, która już chciała coś powiedzieć, ale
zrezygnowała - by cię strofować lub uczyć. Swego czasu nauczyłam
cię dość. Reszta to już kwestia czasu i doświadczenia. Więcej
na razie dać ci nie mogę. Jednak tym razem ty możesz, a właściwie
musisz pomóc mnie.
-
Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko!
-
Wiem, wiem moje dziecko. Nie jesteś taka zła, jak czasem próbujesz
udawać - Eleonora uśmiechnęła się i kontynuowała - Nie chciałam
wracać ani wikłać się na nowo w politykę. Jednak równowaga tego
kraju, a poniekąd i przez to całego świata, jest bardzo zagrożona.
Jeśli teraz nic nie zrobimy, to za kilka lat zło rozszerzy się na
sąsiednie państwa. Potem coraz dalej i dalej.
-
Ale... - Izabella zawahała się - Taka młoda czarownica Weronika,
zabiła potwory i sprawy przybrały korzystny obrót...
-
Sama je zabiła? - zapytała rozbawiona Eleonora
-
Nooo... prawie sama.
-
Nieważne. To co zrobiły te idiotki z rady to osobny problem. Zajmę
się nimi w swoim czasie. Nie dość, że wysłały młodą
niedoświadczoną dziewczynę na walkę, której same się bały, to
potem nie zrobiły nic więcej. Nie zajęły się kapłanami póki
był czas. Odpowiedzą mi za to. Teraz musimy najpierw przywrócić
równowagę. Krótko mówiąc Izabello idziemy na wojnę!
Weronika
dorzuciła drew do pieca. W chatce zrobiło się trochę cieplej.
Przygnębiała ją nie tylko zima, ale i sytuacja w wiosce. Z tego co
zrozumiała, w innych wioskach było podobnie. Urzędnicy i żołnierze
króla wszędzie zabierali praktycznie wszystko. Ludzi głodowali i
marzli, bo leśniczy ścigali nawet za zbieranie chrustu w
królewskich lasach. Sama póki co nie miała z nimi styczności,
ale to też była tylko kwestia czasu.
Nagle
drzwi się otwarły i zimny podmuch wdarł się do wnętrza, a wraz z
nim wkroczył niedźwiedź. Jego futro było przyprószone śniegiem.
-
Misiu nie śpisz?
-
Niby powinienem - odparł - Tylko jakoś tak strasznie zgłodniałem
i ogólnie coś jest nie tak. Coś mi nie daje spać.
-
Może to i dobrze - stwierdziła w zamyśleniu czarownica - Zaraz dam
ci coś do zjedzenia i opowiem co się dzieje.
Gdy
już przygotowała posiłek, miś z równym zaangażowaniem oddawał
się pożeraniu resztek zapasów, co słuchaniu nowin. Posiłek był
w jego mniemaniu zbyt mały, a nowiny już zupełnie mu się nie
spodobały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz