środa, 6 grudnia 2017

Lojalność i zdrada cz. 3


Maciej przecierał oczy z niedowierzaniem. Ze złością walnął pięścią w poduszkę. Znowu go budzą bez ważnego powodu.
- Kto prosi o posłuchanie? Jacy kapłani?
- Tacy dość dziwni, Wasza Wysokość - odpowiedział niepewnie sługa.
- Nie są to tacy z naszego kościoła, jacyś inni - dopowiedział, gdy usłyszał głuche warknięcie wściekłego króla.

- Wywal ich na śnieg! - stwierdził monarcha
- Mówią, że mają ważną sprawę. Mówią, że Wasza Wysokość będzie bardzo zadowolony jeśli ich wysłucha.
- Taaak? - wymruczał król. Nie chciało mu się ruszać z łóżka, ale powoli narastała w nim ciekawość. Inni kapłani? Miał już dość tych chrześcijańskich klechów, którzy ciągle napominali i chrzanili coś o moralnym życiu i o obowiązkach. Bredzili o obowiązkach władcy i trosce o poddanych, choć sami nieźle z nich zdzierali. Ci nowi nie powinni być gorsi, a może uda się nimi zamienić tych obecnych?
- No dobrze. Zaprowadź ich do sali posłuchań. Za chwilę tam przyjdę.

Mała chatka wydawała się bardzo przytulna, szczególnie w porównaniu do mroźnej aury na zewnątrz. Ogień wesoło trzaskał w piecu. W półmroku siedziały dwie kobiety. Czuły jak ich ciała powoli się rozgrzewają. Niewątpliwie pomagała w tym też mocno ziołowa nalewka na winie. Eleonora popatrzyła na swoją byłą podopieczną:
- Jak widzę nic się nie zmieniłaś. Przynajmniej jeśli chodzi o wygląd.
- Ty też nie - Izabella uśmiechnęła się lekko - Natomiast jeśli chodzi ci o to, czy nadal jestem złośliwą małą wiedźmą, która niespecjalnie przejmuje się tym co mówią i myślą stare czarownice, to też nic się nie zmieniło - w tym momencie spoważniała - Jednak wiesz, że zawsze ceniłam twoje zdanie i rady. Ty jesteś inna. Masz więcej wiedzy i mocy niż one wszystkie razem będą mieć kiedykolwiek. Tylko zarozumiałości im nie brak.
- Tobie też nie - teraz to Eleonora się uśmiechnęła
- Może za długo obracałam się w złym towarzystwie.
- Może - Eleonora machnęła ręką - Jednak nie przybyłam po to, by zapewnić ci lepsze towarzystwo. Ani też... - spojrzała wymownie na młodszą kobietę, która już chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała - by cię strofować lub uczyć. Swego czasu nauczyłam cię dość. Reszta to już kwestia czasu i doświadczenia. Więcej na razie dać ci nie mogę. Jednak tym razem ty możesz, a właściwie musisz pomóc mnie.
- Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko!
- Wiem, wiem moje dziecko. Nie jesteś taka zła, jak czasem próbujesz udawać - Eleonora uśmiechnęła się i kontynuowała - Nie chciałam wracać ani wikłać się na nowo w politykę. Jednak równowaga tego kraju, a poniekąd i przez to całego świata, jest bardzo zagrożona. Jeśli teraz nic nie zrobimy, to za kilka lat zło rozszerzy się na sąsiednie państwa. Potem coraz dalej i dalej.
- Ale... - Izabella zawahała się - Taka młoda czarownica Weronika, zabiła potwory i sprawy przybrały korzystny obrót...
- Sama je zabiła? - zapytała rozbawiona Eleonora
- Nooo... prawie sama.
- Nieważne. To co zrobiły te idiotki z rady to osobny problem. Zajmę się nimi w swoim czasie. Nie dość, że wysłały młodą niedoświadczoną dziewczynę na walkę, której same się bały, to potem nie zrobiły nic więcej. Nie zajęły się kapłanami póki był czas. Odpowiedzą mi za to. Teraz musimy najpierw przywrócić równowagę. Krótko mówiąc Izabello idziemy na wojnę!


Weronika dorzuciła drew do pieca. W chatce zrobiło się trochę cieplej. Przygnębiała ją nie tylko zima, ale i sytuacja w wiosce. Z tego co zrozumiała, w innych wioskach było podobnie. Urzędnicy i żołnierze króla wszędzie zabierali praktycznie wszystko. Ludzi głodowali i marzli, bo leśniczy ścigali nawet za zbieranie chrustu w królewskich lasach. Sama póki co nie miała z nimi styczności, ale to też była tylko kwestia czasu.
Nagle drzwi się otwarły i zimny podmuch wdarł się do wnętrza, a wraz z nim wkroczył niedźwiedź. Jego futro było przyprószone śniegiem.
- Misiu nie śpisz?
- Niby powinienem - odparł - Tylko jakoś tak strasznie zgłodniałem i ogólnie coś jest nie tak. Coś mi nie daje spać.
- Może to i dobrze - stwierdziła w zamyśleniu czarownica - Zaraz dam ci coś do zjedzenia i opowiem co się dzieje.
Gdy już przygotowała posiłek, miś z równym zaangażowaniem oddawał się pożeraniu resztek zapasów, co słuchaniu nowin. Posiłek był w jego mniemaniu zbyt mały, a nowiny już zupełnie mu się nie spodobały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz