Trzeba
przyznać, że poza kilkoma przypadkami, Weronika ogólnie
spotykała się we wsi z sympatią. Ludzie byli jej wdzięczni za
wyleczenie z wielu chorób. Zawsze miała czas, żeby przyjść do
chorego, nie tak jak stara złośliwa Hexa, która nie zawsze miała
ochotę pomóc, a czasem umyślnie zwlekała, by chory dłużej się
pomęczył.
Nikt
tego głośno nie mówił, ale wielu po cichu cieszyło się, że
ktoś wreszcie dał nauczkę Hawlukowi i jego kompanom. Nie było
dokładnie wiadomo co wtedy wydarzyło się w oborze Klapy, można
się było tylko domyślać po stanie Hawluka i roztrzęsieniu tych,
którzy go przynieśli do wsi.
Oprócz
kilka niezadowolonych, takich jak Hawlukowa (a wiadomo, że
niezadowoleni zawsze się znajdą), większość odnosiła się do
młodej czarownicy z dużą sympatią.
Gdy
Weronika przemywała i opatrywała poparzone ramię starej
Czokatkowej, ta po dłuższej chwili milczenia powiedziała:
-
Ja tam za dużo gadać nie chce, ale wiem, że niektóre baby, a zwłaszcza ta Hawlukowa, to szczują przeciw wam proboszcza. Ja sobie myślę, że wieś was potrzebuje Weroniko, a boje się żeby co złego z tego nie wyszło.
-
Jakoś sobie poradzę – odparła, ale w głębi duszy nie była tego taka pewna. Nie mogła się przyznać przed ludźmi w wiosce, że kogokolwiek się obawia.
Wieczorem,
siedząc przy piecu, opowiedziała o tym co usłyszała
niedźwiedziowi.
-
Nie wiem co zrobić misiu – powiedziała Weronika – niby mogę to zignorować, ale jeśli proboszcz da się przekonać to możemy mieć problemy...
-
Hmm... - mruknął miś i jak zwykle podrapał się po łbie, co niewątpliwie oznaczało, że intensywnie myśli. Nic nie powiedział, nawet nie zabrał zapasu ciasteczek na noc, tylko poszedł do swojej jamy. Wrócił dopiero rano.
-
Doszedłem do wniosku – stwierdził – że nie powinnaś się przejmować tą sprawą.
-
Dlaczego?
-
Instynkt mi podpowiada – mruknął z dużą dozą pewności siebie – że to się wyjaśni na twoją korzyść i wszystko się uspokoi.
-
Chciałabym w to wierzyć – westchnęła Weronika – Na razie i tak nic nie mogę zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz