poniedziałek, 21 sierpnia 2017

CHOWANIEC I PROBOSZCZ cz. 5


Proboszcz od kilku dni miotał się wewnętrznie. Nawet apetyt przestał mu dopisywać i cierpiał na bezsenność. Z jednej strony bał się czarownicy, a z drugiej czuł się trochę odpowiedzialny za powierzoną sobie trzódkę. Sam słyszał, że czarownice są złe, urągają Bożemu miłosierdziu, bluźnią w swoich zaklęciach i deprawują dzieci Kościoła. W sumie ta Weronika wyglądała całkiem niewinnie, ale pewnie właśnie na tym polegał szatański podstęp! Niby ludzi leczyła, łagodziła bóle i inne dolegliwości..., ale jak to się wszystko miało do nieśmiertelnej duszy? Czy ci, którzy korzystają z jej usług nie narażają się na wieczne potępienie? Jeśli tak, to odpowiedzialność spada na niego. Jest pasterzem tej wspólnoty. Musi coś zrobić. Sam bał się zadzierać z czarownicą. Nie wiadomo jakimi mocami dysponuje. Może napisać list do biskupa? Jeśli nie ma racji to tylko się ośmieszy, albo nawet biskup mu probostwo zabierze. Jak wybrnąć z tej trudnej sytuacji?

Poszedł do kościoła. Rzadko tu zachodzi poza porą mszy i nabożeństw. Osobliwa atmosfera świątyni podziałała na niego kojąco. Padł na kolana przed ołtarzem i modlił się żarliwie. Była to żarliwość raczej u niego na co dzień niespotykana. Po raz pierwszy myśli nie uciekały do innych spraw, tylko strach uciskający żołądek bardzo go męczył.
Trwał tak na modlitwie dość długo. Zatracił poczucie czasu. Nagle stał się... cud! Skromny wiejski proboszcz doświadczył objawienia i usłyszał tajemniczy głos, który mógł pochodzić tylko z niebios:
  • Nie smuć się mój najukochańszy synu. Twoje modlitwy zostały wysłuchane – tonacja i dziwne brzemienne jednoznacznie wskazywały, iż nie mógł to być głos ludzki.
  • Nie zaprzątaj sobie głowy Weroniką, którą ludzie nazywają czarownicą...
  • Ale...
  • Jest to moje dziecko ukochane i czyni moją wolę. To co zrobiła Hawlukowi, to po to by więcej nie grzeszył nieczystością.
  • No przecież... ale... ona nawet do kościoła nie chodzi.
  • Nie tobie synu oceniać drogi, jakimi chadza Opatrzność. Zakryte to jest nawet przed najmądrzejszymi. Pozwól jej czynić co do niej należy, a ty sam czyń co twoją powinnością. Teraz cię błogosławię, by przywrócić pokój twej duszy.
Wszystko ucichło. Proboszcz czuł gwałtowne bicie serca i wzruszenie. „Panie, dziękuję Ci za to światło. Obiecuję też, że poprawię się z wszystkich moich grzechów." Odmówił jeszcze dziesiątkę różańca, podniósł się z kolan i na drżących nogach wyszedł z kościoła.


Wrócił na plebanię, ze smakiem zjadł przygotowaną przez gospodynię jajecznicę na boczku i poszedł do swojej izby. Tam przed wielkim krucyfiksem padł jeszcze raz na kolana i z głębokim nabożeństwem, jakiego nie odczuwał już od lat odmówił brewiarzową Kompletę. Na koniec pomyślał: „Dziękuję Ci Panie, że tak dziś wyróżniłeś i wsparłeś radą swego pokornego sługę.”
Zdmuchnął świecę i położył się do łóżka. Pomyślał jeszcze przed zaśnięciem, że w najbliższą niedzielę ogłosi z ambony, iż sprawę dokładnie zbadał i ludzie mają się nie czepiać czarownicy. Nic złego nie robi, a wiele dobrego Bóg przez nią czyni. Tej nocy ksiądz proboszcz po raz pierwszy od dłuższego czasu zasnął spokojnie i śniły mu się rajskie ogrody przepełnione anielskimi śpiewami.
Kiedy już na plebani pogasły światła i zrobiło się cicho, miś sapiąc wydostał się z konfesjonału otwarł delikatnie drzwi kościoła i spokojnie poczłapał w stronę lasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz