wtorek, 25 lipca 2017

ZABAWA I MLEKO cz. 4


Było jeszcze wcześnie rano, gdy po nią przyszli. Miała za sobą nieprzespaną noc pełną wrażeń, a przed sobą dość nieciekawą perspektywę. Okropnie bolała ją głowa. Zabrała do płóciennej torby zioła zebrane przez wampira, na szybko wysuszone nad piecem i przygotowane w formie wywaru oraz parę innych rzeczy z szafy Hexy, które jak uznała mogą się jej później przydać.

Po drodze wszyscy milczeli. Każdy miał własną koncepcję tego jak potoczą się najbliższe wydarzenia. Jedynie Klapa był rozdarty wewnętrznie. Nie mógł się zdecydować na czym mu bardziej zależy: na zabawie, czy na mleku. Weronika czuła się jakby prowadzono ją na egzekucję. Nie była pewna skutków zaleconej przez wampira kuracji. Na szczęście nie trzeba było iść zbyt daleko.
Klapa pobudował swoja oborę w pewnym oddaleniu od wsi. Podobno po to żeby krowy miały bliżej na pastwisko, ale złośliwi we wsi szeptali, że ta lokalizacja ułatwiała, załatwianie różnych niecnych sprawek trzem kamratom. Który parobek przyzna się do obicia? Która dziewka przyzna się w domu, że ją zgwałcili? Niby jakiś gospodarz opowie, jak to strachem i biciem zmusili go do odstąpienia kawałka pola? Czasem jakiś podróżny się zabłąka i... zaginie, a żona Mulka chodzi potem w nowej chustce. Nikt nigdy nie dochodził jak to tam naprawdę bywało, a władza była daleko to nie miał kto pilnować. Tu rządził silniejszy.
Krów zwykle pilnowało dwóch parobków. Czasem jak roboty na polu było mniej to dołączało do nich jeszcze dwóch innych i razem oporządzali zwierzęta. Teraz było ich przy krowach trzech.
Weszli wszyscy do obory. Klapa wskazał chore zwierzę leżące w kącie na sianie. Weronika podeszła bliżej. Uklękła, rozwiązała torbę wyjęła naczynie z wywarem i zabrała się do pracy. Mimo zdenerwowania starała się zrobić wszystko dokładnie tak jak w nocy wyjaśnił jej zmarły zielarz.


Krowa sapała, sapała i... nic. „No tak – pomyślała Weronika – zapomniałam zapytać po jakim czasie to działa. Może w ogóle ten wampir z nas zakpił. Jeśli tak to miś zrobi z nim porządek, ale dla mnie to już i tak marna pociecha.”
Chłopi rozsiedli się pod ścianami obory i znudzeni czekali na efekt zabiegów czarownicy. Weronika kilka razy przemyła krowę wywarem i coraz bardziej przerażona głaskała zwierzę. Minęło pół godziny i... nic!
Hawluk zbliżył się szczerząc brudne zęby. Za nim podeszli Mulek, Klapa i obecni parobkowie. Mulek zaczął w myślach rozważać, czy nie odesłać parobków do wioski zanim na dobre zacznie się „zabawa”.
  • No i co! - stwierdził Hawluk – Jaka z ciebie czarownica?
  • Wynoście się!!! - ryknął Mulek na parobków
  • E tam, zostaw – powstrzymał go Hawluk - starczy dla wszystkich. Tylko o tym co tu będzie, ani mru, mru...
Stanął przed dziewczyną i powoli rozwiązał sznurek przytrzymujący spodnie. Drugą ręką złapał ją i postawił pod ścianą.
- Nooo... zdejmuj te lachy bo długo prosić nie będę...
W tym momencie stało się coś dziwnego. Chora krowa podniosła się i zrobiła kilka kroków na trzęsących się nogach. Zaczęła niezdarnie wyjadać siano.
  • Ona jej pomogła! – wykrzyknął radośnie Klapa – Mojej krasuli się poprawiło!
Wszyscy odsunęli się o parę kroków do tyłu. Dziewczyna poczuła, że teraz nadszedł decydujący moment. Należało przejąć inicjatywę i zrobić coś spektakularnego. Wyjęła z torby buteleczkę ze żrącym płynem. Wyciągnęła korek, zrobiła krok do przodu i chlusnęła lekko na krocze Hawluka, który stał już z opuszczonymi spodniami. Ten ryknął jak ranione zwierzę, złapał się oboma rękami za oblane miejsce i padł na kolana, a potem zwinął w kłębek i zaczął skomleć żałośnie.
Cała reszta uciekła jeszcze bardziej do tyłu. Niektórzy zaczęli nerwowo robić znak krzyża. Więc jednak stara Hexa przekazała jej swoją wiedzę i dziewczyna była równie niebezpieczna!
  • Chcieliśmy... tego, no... -zaczął rozdygotany Mulek – chcieliśmy bardzo panią przeprosić za to nieporozumienie, my...
  • Ja tylko chciał żeby krowa była zdrowa i mleko dawała – wymamrotał Klapa.
Po raz pierwszy w życiu poczuła się naprawdę dobrze. jakby odnalazła sama siebie, swoje miejsce i przeznaczenie. Już nie była poszturchiwaną znajdą, ani łatwym łupem dla obleśnych chłopów. Teraz miała wyraźną przewagę, widziała to w ich przerażonych oczach.
Weronika popatrzała na nich, potem na tarzającego się z bólu Hawluka. Jej wzrok był zimny i zdecydowany. Powiedziała głośno i dobitnie:
  • Teraz wracajcie do siebie! Zabierzcie też tego tu – wskazała palcem na leżącego chłopa - i powiedzcie wszystkim, że we wsi jest nowa czarownica. Przekonaliście się co potrafię! Od dziś wymagam szacunku, to może wy, wasze dzieci i wasze zwierzęta będziecie zdrowi. Jeśli macie czym zapłacić to przychodźcie po radę, jeśli nie... lepiej trzymajcie się z daleka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz