Było
jeszcze wcześnie rano, gdy po nią przyszli. Miała za sobą
nieprzespaną noc pełną wrażeń, a przed sobą dość nieciekawą
perspektywę. Okropnie bolała ją głowa. Zabrała do płóciennej
torby zioła zebrane przez wampira, na szybko wysuszone nad piecem i
przygotowane w formie wywaru oraz parę innych rzeczy z szafy Hexy,
które jak uznała mogą się jej później przydać.
Po
drodze wszyscy milczeli. Każdy miał własną koncepcję tego jak
potoczą się najbliższe wydarzenia. Jedynie Klapa był rozdarty
wewnętrznie. Nie mógł się zdecydować na czym mu bardziej zależy:
na zabawie, czy na mleku. Weronika czuła się jakby prowadzono ją
na egzekucję. Nie była pewna skutków zaleconej przez wampira
kuracji. Na szczęście nie trzeba było iść zbyt daleko.
Klapa
pobudował swoja oborę w pewnym oddaleniu od wsi. Podobno po to żeby
krowy miały bliżej na pastwisko, ale złośliwi we wsi szeptali, że
ta lokalizacja ułatwiała, załatwianie różnych niecnych sprawek
trzem kamratom. Który parobek przyzna się do obicia? Która dziewka
przyzna się w domu, że ją zgwałcili? Niby jakiś gospodarz
opowie, jak to strachem i biciem zmusili go do odstąpienia kawałka
pola? Czasem jakiś podróżny się zabłąka i... zaginie, a żona
Mulka chodzi potem w nowej chustce. Nikt nigdy nie dochodził jak to
tam naprawdę bywało, a władza była daleko to nie miał kto
pilnować. Tu rządził silniejszy.
Krów
zwykle pilnowało dwóch parobków. Czasem jak roboty na polu było
mniej to dołączało do nich jeszcze dwóch innych i razem
oporządzali zwierzęta. Teraz było ich przy krowach trzech.
Weszli
wszyscy do obory. Klapa wskazał chore zwierzę leżące w kącie na
sianie. Weronika podeszła bliżej. Uklękła, rozwiązała torbę
wyjęła naczynie z wywarem i zabrała się do pracy. Mimo
zdenerwowania starała się zrobić wszystko dokładnie tak jak w
nocy wyjaśnił jej zmarły zielarz.
Krowa
sapała, sapała i... nic. „No tak – pomyślała Weronika –
zapomniałam zapytać po jakim czasie to działa. Może w ogóle ten
wampir z nas zakpił. Jeśli tak to miś zrobi z nim porządek, ale
dla mnie to już i tak marna pociecha.”
Chłopi
rozsiedli się pod ścianami obory i znudzeni czekali na efekt
zabiegów czarownicy. Weronika kilka razy przemyła krowę wywarem i
coraz bardziej przerażona głaskała zwierzę. Minęło pół
godziny i... nic!
Hawluk
zbliżył się szczerząc brudne zęby. Za nim podeszli Mulek, Klapa
i obecni parobkowie. Mulek zaczął w myślach rozważać, czy nie
odesłać parobków do wioski zanim na dobre zacznie się „zabawa”.
-
No i co! - stwierdził Hawluk – Jaka z ciebie czarownica?
-
Wynoście się!!! - ryknął Mulek na parobków
-
E tam, zostaw – powstrzymał go Hawluk - starczy dla wszystkich. Tylko o tym co tu będzie, ani mru, mru...
Stanął
przed dziewczyną i powoli rozwiązał sznurek przytrzymujący
spodnie. Drugą ręką złapał ją i postawił pod ścianą.
-
Nooo... zdejmuj te lachy bo długo prosić nie będę...
W
tym momencie stało się coś dziwnego. Chora krowa podniosła się
i zrobiła kilka kroków na trzęsących się nogach. Zaczęła
niezdarnie wyjadać siano.
-
Ona jej pomogła! – wykrzyknął radośnie Klapa – Mojej krasuli się poprawiło!
Wszyscy
odsunęli się o parę kroków do tyłu. Dziewczyna poczuła, że
teraz nadszedł decydujący moment. Należało przejąć inicjatywę
i zrobić coś spektakularnego. Wyjęła z torby buteleczkę ze
żrącym płynem. Wyciągnęła korek, zrobiła krok do przodu i
chlusnęła lekko na krocze Hawluka, który stał już z opuszczonymi
spodniami. Ten ryknął jak ranione zwierzę, złapał się oboma
rękami za oblane miejsce i padł na kolana, a potem zwinął w
kłębek i zaczął skomleć żałośnie.
Cała
reszta uciekła jeszcze bardziej do tyłu. Niektórzy zaczęli
nerwowo robić znak krzyża. Więc jednak stara Hexa przekazała jej
swoją wiedzę i dziewczyna była równie niebezpieczna!
-
Chcieliśmy... tego, no... -zaczął rozdygotany Mulek – chcieliśmy bardzo panią przeprosić za to nieporozumienie, my...
-
Ja tylko chciał żeby krowa była zdrowa i mleko dawała – wymamrotał Klapa.
Po
raz pierwszy w życiu poczuła się naprawdę dobrze. jakby odnalazła
sama siebie, swoje miejsce i przeznaczenie. Już nie była
poszturchiwaną znajdą, ani łatwym łupem dla obleśnych chłopów.
Teraz miała wyraźną przewagę, widziała to w ich przerażonych
oczach.
Weronika
popatrzała na nich, potem na tarzającego się z bólu Hawluka. Jej
wzrok był zimny i zdecydowany. Powiedziała głośno i dobitnie:
- Teraz wracajcie do siebie! Zabierzcie też tego tu – wskazała palcem na leżącego chłopa - i powiedzcie wszystkim, że we wsi jest nowa czarownica. Przekonaliście się co potrafię! Od dziś wymagam szacunku, to może wy, wasze dzieci i wasze zwierzęta będziecie zdrowi. Jeśli macie czym zapłacić to przychodźcie po radę, jeśli nie... lepiej trzymajcie się z daleka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz