piątek, 22 września 2017

OGIEŃ I KREW cz. 4


Wyleciały drzwi od szopy, a rozwścieczony zwierz wpadł do środka. Żołnierz nie stracił przytomności. Skoczył w jego stronę z rozgrzanymi szczypcami kowalskimi. W powietrzu rozszedł się swąd przypalonej sierści, ale jednocześnie żołdak padł na kolana z niedowierzaniem patrząc na swój brzuch, z którego wypływały wnętrzności. Wypuścił z bezwładnych rąk narzędzie i tak ze zdziwieniem na twarzy... skonał.

Miś przeciął pazurami więzy krępujące dziewczynę. Upadła na ziemię. Poczuła straszliwy ból, gdy krążenie zaczęło wracać. Tak jakby coś rozrywało jej od wewnątrz żyły. Starała się też nie patrzeć na zwłoki i z trudem opanowywała mdłości.
  • In nomine Patris et filii et Spiritus Sancti – rozległ się głos inkwizytora – Apage satane! Sancte Michael Archangele defende nos in proelio, contra nequitiam et insidias diaboli esto...
  • Co to za zaklęcia? – zapytał niedźwiedź
  • Niegroźne – odparła Weronika – On się tylko modli – powoli zaczęła ruszać obolałymi kończynami
  • ...praesidium. Imperet illi Deus, - kontynuował Ignatio - supplices deprecamur: tuque, Princeps militiae caelestis, Satanam aliosque spiritus malignos, qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo, divina virtute, in infernum detrude. Amen1 zakończył w uniesieniu, ale na domniemanym demonie nie zrobiło to większego wrażenia.
  • Dasz radę dojść do chaty? – zapytał miś Weronikę
  • Spróbuję, ale żołnierze...
  • Już nie powinno ich być – mruknął – Idź. Ja muszę jeszcze wypędzić go z wioski.
Dziewczyna nie miała sił, aby analizować sytuację. Powlokła się w stronę drzwi, albo raczej tego co z nich zostało.
  • Nie zabijaj go. Dobrze? - sama nie wiedziała czemu zdobyła się na ten odruch. Wiedziała, że tamten nie miałby dla niej litości.
  • Obiecuję – stwierdził niedźwiedź. Była zbyt zmęczona, aby zastanawiać się nad faktem, że tak łatwo się z nią zgodził. Chciała już tylko do domu...

Kilka prób ucieczki z łap niedźwiedzia zakończyło się niepowodzeniem. Po raz kolejny potężna łapa powaliła go na ziemię
  • Ty obrzydliwy demonie!!! Ty bestio!!! - krzyczał Ignatio wstając i otrzepując habit
  • Może i jestem demonem... - warknął niedźwiedź – ale daleko mi do ciebie.
  • Kiedyś ludzie oddawali w tych stronach cześć niedźwiedziom. Bali się nas, ale szanowali. Potem przyszliście wy z tym waszym chrześcijaństwem. Nie szanujecie niczego...
  • Szanujemy Boga Stwórcę! - zaprzeczył inkwizytor
  • Nie znam go. Musi być okropny skoro każe się znęcać nad innymi...
  • On jest miłosierny i sprawiedliwy.
  • A ja jestem zły i głodny – odparł miś znudzony jałową dyskusją. Jeśli już miał rozmawiać z ludźmi, to zdecydowanie wolał dyskutować z Weroniką przy misce z ciastkami.
Pchnął łapą zakonnika w stronę lasu i ruszył za nim. Tamten przestał krzyczeć. Uznał, że widocznie demon boi się podnieść rękę (łapę?) na osobę duchowną. To dawało pewną nadzieję na uratowanie życia. Szedł przed siebie z coraz większa ufnością w Opatrzność. Ignatio nie bez satysfakcji uznał też wyższość swojej argumentacji w tej krótkiej dyskusji teologicznej. Miś od czasu do czasu trącał go i naprowadzał na właściwy kierunek. Zapadał mrok. Tak doszli przed bramę cmentarza w Górkach.
  • Właź – mruknął niedźwiedź
Ignatio stracił pewność siebie, którą po drodze już prawie odzyskał. Zaczął się zastanawiać nad tym jakie ma zamiary ten demon, który go tu przywiódł. Na ucieczkę nie miał żadnych szans. Zza grobu wynurzyło się coś na widok czego duchowny zawył ze strachu.
  • Czego tym razem chcesz? - zapytał wampir – Czy nie za dużo tych przysług?
  • Tym razem to będzie przysługa dla ciebie – odparł niedźwiedź
  • Pewnie dawno nie jadłeś niczego świeżego, dlatego masz taki kiepski humor - Jest twój – pchnął łapą inkwizytora w kierunku wampira – To taki poczęstunek w ramach przyjaźni.
Duchowny już nie krzyczał. To co widział przerastało jego pojmowanie. Dostał się w szpony demonów, a odsiecz z niebios nie przybyła. Jego wiara słabła. Poczuł się jak bezwolna zabawka losu. Jednak do jego świadomości, zbyt hermetycznej i zindoktrynowanej, nie docierało, że dokładnie tak samo niegdyś czuły się jego ofiary.
Niedźwiedź opadł na cztery łapy i ruszył spokojnie w kierunku domu. Nie czuł żadnych moralnych rozterek właściwych ludziom. Niedźwiedzie to bardzo moralne zwierzęta, tylko że według niedźwiedzich standardów. Zastanawiał się czy Weronika zdążyła już upiec nowe ciasteczka.
  • Hej misiu! - zawołał za nim wampir – Dziękuję...
Niedźwiedź odwrócił się powoli i zmierzył go wzrokiem. Człowiek niczego by nie zauważył, ale wampiry dobrze widziały w ciemnościach, w oczach zwierzęcia pojawił się groźny błysk!
  • Nie mów do mnie misiu! - warknął – Nigdy!


  • Zastanawiam się co się stało z inkwizytorem – powiedziała Weronika wolno przegryzając ciasteczko – może tu wrócić i narobić wszystkim poważnych kłopotów...
  • Nie wróci... - zapewnił niedźwiedź zgarniając łapą kilka ciasteczek
  • Czyżbyś mu coś zrobił? Wiem, że to był zły człowiek, ale mimo wszystko zabijanie bezbronnego...
  • Wyjaśniłem mu tylko pewną kwestię teologiczną – mruknął miś – potem się rozstaliśmy. Jak go ostatni raz widziałem był cały i zdrowy. Tylko trochę przestraszony.
Weronika popatrzyła na swojego przyjaciela, łakomie zajadającego ciasteczka. Wyglądał w tej chwili bardzo niewinnie – nie miała powodu wątpić w jego słowa. Przecież niedźwiedzie nigdy nie kłamią i zawsze dotrzymują słowa...

1W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Odejdź szatanie! Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg rozgromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Przywódco niebieskich zastępów, Szatana i inne złe duchy, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą mocą Boga strąć w otchłań piekielną, Amen” (egzorcyzm zalecany przez Leona XIII). Choć akcja opowiadania dzieje się wcześniej, niż oficjalnie zaistniał powyższy tekst, to przyjmijmy, że ojciec Ignatio mógł odmawiać coś podobnie brzmiącego, co ostatecznie ukształtowało się w znanej dziś formie w XIX wieku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz