poniedziałek, 22 maja 2017

HISTORIA KOŚCIOŁA W PIGUŁCE

 

(Przed użyciem zapoznaj się ulotką1, lub skonsultuj z księdzem)

1Załączona ulotka: Pigułkę należy stosować ostrożnie. Wskazania: pobudza zdrowy rozsądek i krytyczne myślenie. Przeciwwskazania: uszkadza wiarę i naiwność. Uwaga! - nie podawać fanatykom, grozi poważnymi komplikacjami.


Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię, choć sam nie był do końca pewny ich kształtu. Przyczyna tego stanu rzeczy leżała w fakcie, iż Stwórca nie pracował wówczas na trzeźwo. Potem postwarzał sobie jeszcze inne pomniejsze akcesoria, a na końcu człowieka. Nieszczęście polegało na tym, że człowiek zrobiony został na kolosalnym boskim kacu. Nic dobrego nie mogło z tego wyniknąć!

Już po wszystkim okazało się, że człowiek powstał w dwóch różnych egzemplarzach, które zupełnie do siebie nie przystawały. Bóg pokiwał głową ze zdziwieniem nad dziełem rąk swoich. Trochę szkoda włożonego wysiłku, niech więc już tak zostanie. Jeden egzemplarz nazwał mężczyzną, a drugi kobietą. Kazał im zasuwać we własnym ogrodzie i wmówił, że tak właśnie wygląda szczęście.
Pewnie w tym miejscu cała historia znalazłaby swoje zakończenie. Coś w stylu: “...i żyli długo i szczęśliwie”. Niestety. Pewnego dnia ludzie najedli się owoców i odechciało im się zapychać na nieswoim gruncie. Później teolodzy dopatrywali się w tym fakcie zewnętrznej interwencji pewnego gada, tudzież jakiejś nieokiełznanej orgii seksualnej. Prawda jest taka, że była to pierwsza w historii świata rewolucja (jak już podkreślono nie-seksualna, na tą czytelnik musi jeszcze poczekać). Z powodu braku środków i dysproporcji sił, rewolucja upadła.
Ludzie uciekli z ogrodu i zaczęli kombinować nad założeniem własnego. To właśnie wtedy okryli sex jako metodę długoterminowego pozyskiwania nowej siły roboczej. Dodatkowym atutem było to, że metoda ta była całkiem przyjemna – przynajmniej w swojej pierwszej fazie, bo z powodu boskiego kaca w późniejszym okresie ujawniały się różne usterki tej metody.
Ludzi przybywało, każdy chciał mieć swój ogródek i własne zdanie. Czasami prowadziło to do okładania się wzajemnie czym popadnie. Z biegiem czasu udoskonalano narzędzia wzajemnego okładania się i tak wynaleziono wojnę.
Bóg postanowił upomnieć się o swoje. Powołał Abrahama i dzięki różnym środkom hormonalnym spowodował poczęcie dziecka u jego poważnie podstarzałej żony. Stworzył w ten sposób całe plemię, które poprowadził do czystek etnicznych. Plemię zwało się Izrael i zdobyło potrzebną przestrzeń życiową. Przy pomocy Izraela Bóg kontrolował przez jakiś czas Bliski Wschód i przygotowywał teren do kolejnego posunięcia. Kilkudziesięciu nawiedzonych delikwentów zaczęło wówczas spisywać w formie przechwałek te boskie przekręty i tak zainicjowano powstanie Biblii.
W pewnym momencie Bóg posłał na świat swojego Syna (Bóg był Ojcem, problem matki jest bardziej skomplikowany, bo do końca utrzymywała, iż nadal jest dziewicą, a przy samym porodzie nie było nikogo kompetentnego). Ten założył Kościół, ustanowił hierarchię i w ten sposób zamierzał przejąć władzę nad światem. Jednak sprawa się rypła! Powieszono go na krzyżu i po jakimś czasie stwierdzono zgon. Kościół pozostał osierocony.


 W nowych warunkach Kościół musiał sobie jakoś radzić. Najpierw ogłosił, że Syn Boga zmartwychwstał, a ludzie, którzy w to uwierzą też kiedyś zmartwychwstaną, a nawet już po śmierci będą szczęśliwi i wolni od cierpienia. Przez najbliższe trzy wieki Kościół zajmował się dystrybucją tego wymysłu oraz produkcją masową męczenników. Dopisano też 27 nowych ksiąg do Biblii, aby uwiecznić te rewelacje.
Po tym trzechsetletnim okresie Kościół przejął władzę i zaczął eliminować konkurencje. Przede wszystkim arian, którzy nie uznawali dwóch natur w Synu Bożym. Pomysł o dwóch naturach przyjęto do wiadomości na pierwszych soborach, dodając później do tego kilka innych ciekawych spekulacji. Ustalono tez obecność niejakiego Ducha Świętego jako trzeciej osoby boskiej co już całkiem zagmatwało obraz Boga. W swojej wnikliwej twórczości teologicznej Kościół wyprodukował diabła. Dzięki tej konstrukcji myślowej, która z biegiem czasu nabrała cech osobowych i własnej treści ontologicznej, można było usprawiedliwić drobne niedociągnięcia. Co prawda Augustyn udowadniał, że zło nie istnieje samo w sobie, ale jest brakiem dobra i wynikiem oddalenia od Boga, to jednak diabeł już powstał i miał się całkiem dobrze.
Po pewnym okresie doszło do schizmy. Podzielono Kościół na pół, żeby moc wzajemnie się zwalczać i mordować w imię kilku greckich słówek, które źle się tłumaczyły na łacinę.
Ogólnie rzecz biorąc interes szedł dobrze. Biblię zamieniono na Arystotelesa, którego wcześniej potępiano, choć w zasadzie nikt zmiany nie zauważył. Tych, którzy kombinowali z religią na własną rękę używano na podpałkę. Kiedy brakowało opału zajmowano się eutanazją niepotrzebnych staruszek zwanych czarownicami. Skonstruowano wysoce skomplikowaną dogmatykę, żeby nikt się nie połapał w jej zawiłościach. Dzięki niej można było tłumaczyć wiele sprzeczności, tak jak na przykład miłosierdzie i używanie ludzi na podpałkę. W międzyczasie organizowano też rozbójnicze wyprawy, które oficjalnie motywowane były chęcią odbicia Bożego Grobu z rąk pogan. Zwały się krucjatami, a ich uczestnicy poza doczesnymi zyskami zdobywali odpuszczenie grzechów.
Sprawy się pokomplikowały, gdy Kopernik, Galileusz i podobni im goście, zdrowo namieszali w dotychczasowej konstrukcji świata. Kościół trochę nie nadążał, ale w razie czego zawsze można było wykorzystać stos jako straszak na takich co byli za bardzo do przodu, bo czarownice też się zaczęły kończyć. Nowej podpałki dostarczyła Reformacja, czyli kolejny rozłam w Kościele. Znaleźli się tacy, jak Luter lub kalwin, co to potworzyli własne Kościoły, a niestety za dużo mieli zwolenników, żeby udało się wszystkich spalić. Stosy musiały jednak płonąć, więc obniżono wiek kwalifikujący na czarownicę, często udawało się też dorzucić kilku heretyków.
W późniejszym okresie diabeł wyemancypował z pod monopolistycznej władzy kościelnego duchowieństwa i wplątał się w kilka rewolucji. Rozebrano Bastylię i dla odmiany ludzie mordowali się nie o dogmaty, ale w imię wolności, równości i braterstwa. Wszystko się wtedy poodwracało i Kościół nie mógł już palić sobie kogo i kiedy chciał. Wielkiej straty to nie przyniosło, bo i tak nachodziło ocieplenie klimatu.
Pojawił się Nietzsche i ogłosił, że Bóg umarł. Teraz Kościół został już całkowicie osierocony i musiał dalej radzić sobie sam, co jak pokazała historia nieźle mu szło. Żeby odciągać ludzi od nadmiernego myślenia nakłaniał ich do masowej reprodukcji. Jak wiadomo każdy chrzest, ślub czy pogrzeb to dodatkowy profit, a tak wielka instytucja z czegoś utrzymywać się musi. Chodziło w tym także o rozerwanie związku rozmnażania z przyjemnością, a im więcej bólu tym lepiej.
Na pozór rewolucja seksualna wychodziła naprzeciw tym kościelnym dążeniom. Była jednak z zasady z nimi sprzeczna. Stawiała na przyjemność, a nie na zwiększanie populacji. Tak wynaleziono antykoncepcję, który to wynalazek Kościół zwalił na diabła. Tak naprawdę diabłu też to zjawisko nie było na rękę. Mniej ludzi to mniej materiału do kuszenia! Tak jak kiedyś ludzie wymknęli się z boskiego ogrodu, tak teraz starali się wymykać władzy Kościoła.
Jedna z rewolucji, w jakie wplątał się diabeł, doprowadziła do dominacji komunizmu w znacznej części świata. Komunizm w przeciwieństwie do Kościoła obiecywał szczęście na ziemi, a nie w zaświatach. Oczywiście tak jak i Kościół obietnicy tej nie dotrzymał, ale zdrowo namieszał. W końcu upadł, bo nie wytrzymał konkurencji z Kościołem.
Cóż można dodać... Bóg umarł, Kościół ciągle walczy o władzę, a człowiek... dalej marzy o własnym ogródku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz