(Przed użyciem zapoznaj się ulotką1, lub skonsultuj z księdzem)
1Załączona ulotka: Pigułkę należy stosować ostrożnie. Wskazania: pobudza zdrowy rozsądek i krytyczne myślenie. Przeciwwskazania: uszkadza wiarę i naiwność. Uwaga! - nie podawać fanatykom, grozi poważnymi komplikacjami.
Na początku stworzył Bóg niebo i
ziemię, choć sam nie był do końca pewny ich kształtu. Przyczyna
tego stanu rzeczy leżała w fakcie, iż Stwórca nie pracował
wówczas na trzeźwo. Potem postwarzał sobie jeszcze inne pomniejsze
akcesoria, a na końcu człowieka. Nieszczęście
polegało na tym, że człowiek zrobiony został na kolosalnym boskim
kacu. Nic dobrego nie mogło z tego wyniknąć!
Już po wszystkim okazało się, że
człowiek powstał w dwóch różnych
egzemplarzach, które zupełnie do siebie nie przystawały. Bóg
pokiwał głową ze zdziwieniem nad dziełem rąk swoich. Trochę
szkoda włożonego wysiłku, niech więc już
tak zostanie. Jeden egzemplarz nazwał mężczyzną, a drugi
kobietą. Kazał im zasuwać we własnym ogrodzie i wmówił, że tak
właśnie wygląda szczęście.
Pewnie w tym miejscu cała historia
znalazłaby swoje zakończenie. Coś w stylu: “...i żyli długo
i szczęśliwie”. Niestety. Pewnego dnia ludzie najedli się
owoców i odechciało im się zapychać na nieswoim gruncie. Później
teolodzy dopatrywali się w tym fakcie zewnętrznej interwencji
pewnego gada, tudzież jakiejś nieokiełznanej orgii seksualnej.
Prawda jest taka, że była to pierwsza w historii świata rewolucja
(jak już podkreślono nie-seksualna, na tą czytelnik musi jeszcze
poczekać). Z powodu braku środków i dysproporcji sił, rewolucja
upadła.
Ludzie uciekli z ogrodu i zaczęli
kombinować nad założeniem własnego. To właśnie wtedy okryli sex
jako metodę długoterminowego pozyskiwania nowej siły roboczej.
Dodatkowym atutem było to, że metoda ta była całkiem przyjemna –
przynajmniej w swojej pierwszej fazie, bo z powodu boskiego kaca
w późniejszym okresie ujawniały się różne usterki tej metody.
Ludzi przybywało, każdy chciał
mieć swój ogródek i własne zdanie. Czasami prowadziło to do
okładania się wzajemnie czym popadnie. Z biegiem czasu udoskonalano
narzędzia wzajemnego okładania się i tak wynaleziono wojnę.
Bóg postanowił upomnieć się o
swoje. Powołał Abrahama i dzięki różnym środkom hormonalnym
spowodował poczęcie dziecka u jego poważnie podstarzałej żony.
Stworzył w ten sposób całe plemię, które poprowadził do czystek
etnicznych. Plemię zwało się Izrael i zdobyło potrzebną
przestrzeń życiową. Przy pomocy Izraela Bóg kontrolował przez
jakiś czas Bliski Wschód i przygotowywał teren do kolejnego
posunięcia. Kilkudziesięciu nawiedzonych delikwentów zaczęło
wówczas spisywać w formie przechwałek te boskie przekręty i tak
zainicjowano powstanie Biblii.
W pewnym momencie Bóg posłał na
świat swojego Syna (Bóg był Ojcem, problem matki jest bardziej
skomplikowany, bo do końca utrzymywała, iż nadal jest dziewicą, a
przy samym porodzie nie było nikogo kompetentnego). Ten założył
Kościół, ustanowił hierarchię i w ten sposób zamierzał przejąć
władzę nad światem. Jednak sprawa się rypła! Powieszono go na
krzyżu i po jakimś czasie stwierdzono zgon. Kościół pozostał
osierocony.
W nowych warunkach Kościół musiał
sobie jakoś radzić. Najpierw ogłosił, że Syn Boga
zmartwychwstał, a ludzie, którzy w to uwierzą też kiedyś
zmartwychwstaną, a nawet już po śmierci będą szczęśliwi i
wolni od cierpienia. Przez najbliższe trzy wieki Kościół zajmował
się dystrybucją tego wymysłu oraz produkcją masową męczenników.
Dopisano też 27 nowych ksiąg do Biblii, aby uwiecznić te
rewelacje.
Po tym trzechsetletnim okresie
Kościół przejął władzę i zaczął eliminować konkurencje.
Przede wszystkim arian, którzy nie uznawali dwóch natur w Synu
Bożym. Pomysł o dwóch naturach przyjęto do wiadomości na
pierwszych soborach, dodając później do tego kilka innych
ciekawych spekulacji. Ustalono tez obecność niejakiego Ducha
Świętego jako trzeciej osoby boskiej co już całkiem zagmatwało
obraz Boga. W swojej wnikliwej twórczości teologicznej Kościół
wyprodukował diabła. Dzięki tej konstrukcji myślowej, która z
biegiem czasu nabrała cech osobowych i własnej treści
ontologicznej, można było usprawiedliwić drobne niedociągnięcia.
Co prawda Augustyn udowadniał, że zło nie istnieje samo w sobie,
ale jest brakiem dobra i wynikiem oddalenia od Boga, to jednak diabeł
już powstał i miał się całkiem dobrze.
Po pewnym okresie doszło do
schizmy. Podzielono Kościół na pół, żeby moc wzajemnie się
zwalczać i mordować w imię kilku greckich słówek, które źle
się tłumaczyły na łacinę.
Ogólnie rzecz biorąc interes szedł
dobrze. Biblię zamieniono na Arystotelesa, którego wcześniej
potępiano, choć w zasadzie nikt zmiany nie zauważył. Tych, którzy
kombinowali z religią na własną rękę używano na podpałkę.
Kiedy brakowało opału zajmowano się eutanazją niepotrzebnych
staruszek zwanych czarownicami. Skonstruowano wysoce skomplikowaną
dogmatykę, żeby nikt się nie połapał w jej zawiłościach.
Dzięki niej można było tłumaczyć wiele sprzeczności, tak jak na
przykład miłosierdzie i używanie ludzi na podpałkę. W
międzyczasie organizowano też rozbójnicze wyprawy, które
oficjalnie motywowane były chęcią odbicia Bożego Grobu z rąk
pogan. Zwały się krucjatami, a ich uczestnicy poza doczesnymi
zyskami zdobywali odpuszczenie grzechów.
Sprawy się pokomplikowały, gdy
Kopernik, Galileusz i podobni im goście, zdrowo namieszali w
dotychczasowej konstrukcji świata. Kościół trochę nie nadążał,
ale w razie czego zawsze można było wykorzystać stos jako straszak
na takich co byli za bardzo do przodu, bo czarownice też się
zaczęły kończyć. Nowej podpałki dostarczyła Reformacja, czyli
kolejny rozłam w Kościele. Znaleźli się tacy, jak Luter lub
kalwin, co to potworzyli własne Kościoły, a niestety za dużo
mieli zwolenników, żeby udało się wszystkich spalić. Stosy
musiały jednak płonąć, więc obniżono wiek kwalifikujący na
czarownicę, często udawało się też dorzucić kilku heretyków.
W późniejszym okresie diabeł
wyemancypował z pod monopolistycznej władzy kościelnego
duchowieństwa i wplątał się w kilka rewolucji. Rozebrano Bastylię
i dla odmiany ludzie mordowali się nie o dogmaty, ale w imię
wolności, równości i braterstwa. Wszystko się wtedy poodwracało
i Kościół nie mógł już palić sobie kogo i kiedy chciał.
Wielkiej straty to nie przyniosło, bo i tak nachodziło ocieplenie
klimatu.
Pojawił się Nietzsche i ogłosił,
że Bóg umarł. Teraz Kościół został już całkowicie osierocony
i musiał dalej radzić sobie sam, co jak pokazała historia nieźle
mu szło. Żeby odciągać ludzi od nadmiernego myślenia nakłaniał
ich do masowej reprodukcji. Jak wiadomo każdy chrzest, ślub czy
pogrzeb to dodatkowy profit, a tak wielka instytucja z czegoś
utrzymywać się musi. Chodziło w tym także o rozerwanie związku
rozmnażania z przyjemnością, a im więcej bólu tym lepiej.
Na pozór rewolucja seksualna
wychodziła naprzeciw tym kościelnym dążeniom. Była jednak z
zasady z nimi sprzeczna. Stawiała na przyjemność, a nie na
zwiększanie populacji. Tak wynaleziono antykoncepcję, który to
wynalazek Kościół zwalił na diabła. Tak naprawdę diabłu też
to zjawisko nie było na rękę. Mniej ludzi to mniej materiału do
kuszenia! Tak jak kiedyś ludzie wymknęli się z boskiego ogrodu,
tak teraz starali się wymykać władzy Kościoła.
Jedna z rewolucji, w jakie wplątał
się diabeł, doprowadziła do dominacji komunizmu w znacznej części
świata. Komunizm w przeciwieństwie do Kościoła obiecywał
szczęście na ziemi, a nie w zaświatach. Oczywiście tak jak i
Kościół obietnicy tej nie dotrzymał, ale zdrowo namieszał. W
końcu upadł, bo nie wytrzymał konkurencji z Kościołem.
Cóż można dodać... Bóg umarł,
Kościół ciągle walczy o władzę, a człowiek... dalej marzy o
własnym ogródku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz