Biskup
praktycznie bez zapowiedzi wtargnął do komnat króla. Był
człowiekiem czynu i nigdy za bardzo nie przejmował się etykietą.
Uważał, że nagłe wydarzenia upoważniają go do takiego
zachowania. W kraju narastała groza, coś dziwnego się działo i
nikt dokładnie nie wiedział co ani też jaka jest tego stanu rzeczy
przyczyna. Aleksander jak zwykle stanął przed monarchą w lekkim
napierśniku, skórzanych spodniach i ciężkich butach. U jego boku
wisiał miecz. Biskup uważał, że wystarczy, iż szaty duchowne
nosi w czasie nabożeństw. Poza świątynią na niewiele się
przydawały. Być może jakiś inny klecha byłby przez to śmieszny
albo mniej szanowany, ale nie on. Jego autorytet był
niepodważalny.